wracamy dzisiaj w nocy z Olem i jego Becią z krótkiego wypadu nad morze, coby bolidy spadawające oglądać, bo wiadomo, że motonga nigdy dość, więc po powrocie z Cekcyna i krókiej dżemce trzepa się śmignąć na wynkle

Wbijamy się na obwodową 3miasta, jak zwykle kręcim, a mnie lampa gaśnie, i to właśnie tak od około 138 km/h (licznikowych). Skubana bierze i gaśnie, więc staram się nie przekraczać tej magicznej prędkości, ale jak tylko się zapomnę to znowu j...ana gaśnie!
Czt to znak od Najjaśniejszego?
Czy to chińskie ostrzeżenie, że mi łeb w końcu urwie jak będę dalej 160 i bez owiewki śmigał?
To że mam lampę od jakiegoś nie wiem czego, to mi gaśnie jeszcze gaśnie...
Hilfe ajuto ratunku!
Jakieś propozycje koństruktywne?
- gdzie zajrzeć?
- co wymienić?
- komu przyp...olić?
A może to rzeczywiście taki a la tachometr?
Dobrze że mi zapłonu nie ocina!